poniedziałek, 30 maja 2011

PÓJDŹKI W KONIECZNIE CD

W Koniecznie na poddaszu gościnnego domu pana Bogdana Korpińskiego zamieszkały pójdźki. Link do tekstu z opisem Podczas ostatniej wizyty w połowie kwietnia nie udało się niestety sfotografować samych sów. Dzięki Krzyśkowi Dudzikowi mamy jednak to cenne uzupełnienie i możemy podziwiać piękno złotookich Aten! :)




Zdjęcia są z klimatem. Patrząc na nie, chciałoby się zawołać za angielskim Hiobem: I am a brother to dragons, and a companion to owls!.*

*niestety w polskim tłumaczeniu Hiob majaczy coś o... młodych strusiach.

czwartek, 26 maja 2011

PIĄTKA Z ULICY WIŚNIOWEJ

Kasia Rak potwierdziła wczoraj wieloletnie stanowisko uszatki we Włoszczowie - okolice budynku starostwa. 5 młodych uszatek pięknie pozowało na modrzewiu w towarzystwie dorosłej sowy. Sowy z okolic starostwa musiały przystąpić do lęgu niemal miesiąc później niż uszatki z włoszczowskiego rynku i osiedla Broniewskiego, co przełożyło się na większy sukces lęgowy - pięć ślicznych sówek (w zestawieniu do 2 piskląt w porównywanych miejscach). Na tym przykładzie można zaobserwować jak dużą rolę odgrywa w sukcesie lęgowym sów pogoda. Przypomnijmy, że jeszcze w połowie marca temperatura w nocy spadała do minus 15 stopni! Zapewnienie ciepła i pożywienia młodym w takich warunkach było heroicznym wyzwaniem. Młode sowy są przeurocze, a obecnie to chyba najbardziej jawny okres w ich życiu, kiedy dość łatwo dają się zauważyć i obserwować. Cieszmy się zatem tym faktem i zdjęciami Kasi!

Dorosła uszatka...


i "pięć puchaczków, aż miło"




piątek, 6 maja 2011

JESZCZE O MAŁEJ USZATCE

Dzięki wpisom pod postem mam relację od osób, które zaopiekowały sie małą uszatką na rynku. Jeszcze raz serdeczne dla nich podziękowania za pomoc dla małej sowy. Poniżej przeklejam całą, bardzo ładnie napisaną opowieść Pani o nicku Gorzalllka. Zdjęcia z linku Pana Dybuka:

Tak naprawdę nie działo się dużo...
Przyjechaliśmy rowerami 14 km z małej miejscowości Ciężkowiczki, na której to koleżanka ma działkę i postanowiliśmy coś przekąsić. Znaleźliśmy się na pięknym rynku, odłożyliśmy zmęczone podróżą rowery i wypatrywaliśmy miejsca, gdzie moglibyśmy napełnić nasze głodne brzuchy : ) Nie szło nam to najlepiej, gdy w pewnej chwili coś zwróciło naszą uwagę na drzewie, obok którego mieliśmy postój. Na początku nie wiedzieliśmy co to... "coś" wspinało się mało zgrabnie na pień drzewa...kiedy już zorientowaliśmy się, że owe "coś" to mała sowa, to z gracją spadła nam pod nogi, otrząsnęła się i kręcąc swoją śmieszną główką zbadała zaistniałą sytuację.


,,To sowa !’’
Pierwszy raz w życiu widzieliśmy prawdziwą sowę : ) Nie mogliśmy się napatrzeć ! Przypadkowo mieliśmy ze sobą aparat, dlatego nasza mała modelka ma całą sesję zdjęciową : )
Kiedy już nacieszyliśmy się widokiem nowo poznanego stworzenia zaczęliśmy myśleć co dalej. Dookoła biegało pełno psów bez smyczy, a mała biedna sówka nie miała nawet jak uciec. Jak już wiadomo, zadzwoniliśmy pod 112, aczkolwiek bez większego rezultatu. Tak więc czekaliśmy, aż ktoś kompetentny się zjawi...również bez powodzenia. A nasze brzuchy nadal były głodne! Nie mogliśmy jej przecież tak zostawić, zwłaszcza że nikt inny nie reagował, a gapiów było pełno. W poszukiwaniu jakiegoś gabinetu weterynaryjnego udało nam się znaleźć tylko Komendę Policji, do której to właśnie zgłosiliśmy się z naszym znaleziskiem. Momentalnie na rynku zjawił się radiowóz i dwóch miłych Panów Policjantów dziękując nam i obiecując, że zajmą się uszatką : )

Końcówkę historii już znamy z poprzedniego komentarza, gdyż zostaliśmy odgonieni, ale w głębi cieszyliśmy się, że sprawa nie została zaniedbana, no i mogliśmy się do czegoś przydać : )



P.S. Mała ciekawostka : ) Kiedy stałam na straży obok małej uszatki, przyglądając się jak śmiesznie kręci główką, w pewnej chwili zauważyłam, że coś wypluła. Przyjrzałam się uważniej jej wymiotom i zobaczyłam coś
bardzo dziwnego, w postaci przypominającej "kał". Przeraziłam się cóż to może być...teraz już wiem, że to normalne u sów i też przy okazji się czegoś nowego nauczyłam : )