poniedziałek, 26 stycznia 2009

USZATKA - INTERWENCJA

W sobotę 24 stycznia 2009 r. we Włoszczowie miała miejsce interwencja - ratowano uszatkę, która zawiesiła się na żyłce w okolicach LO i starostwa powiatowego (to znane nam miejsce gniazdowania uszatek we Włoszczowie). Sowę wypatrzył p. Krzysztof Czekaj i chwała mu za to, że natychmiast ściągnął strażaków, a potem dzwonił szukając dla sowy pomocy. Nie wiem dokładnie gdzie dzwonił, w każdym razie w jakiś sposób dodzwonił się do p. Ludwika Maksalona z TBOP, Pan Ludwik do Krzyśka Dudzika , a Krzysiek zadzwonił do mnie. Tak się zaczęło.
Wzięliśmy z Krzyśkiem sowę od p. Czekaja.
Okazało się, że choć wygląda na ptaka w dobrej kondycji, to ma kontuzjowane skrzydło, więc po konsultacjach z Pawłem Szczepaniakiem z SOS zabrałem sowę na przejażdżkę do lecznicy "Cztery łapy" w Kielcach. Tam p. Dr Kabała troskliwie zajął się sową, zrobił RTG skrzydła - szczęśliwie okazało sie że nie ma złamań, jest za to mocno nadwyrężone, bo na nim sowa wisiała nie wiadomo jak długo. Doktor odmówił przyjęcia zapłaty, mówiąc, że zrobił to dla sowy :). Sowa kłapnęła w podzięce dziobem i zrobiła panu doktorowi na podłogę kupę.
Do Włoszczowy wracałem w stresie czym nakarmię sowę, bo jest weekend, a ani myszy, ani ptaszków nie mam. Sowy muszą jeść coś z sieścią lub piórami inaczej grozi im, że nie sformuja wypluwki co wiąże się z zamuleniem wola i śmiercią. W żadnym wypadku nie należy karmić sów twarogiem, gotowanym mięsem itp.! Szczesliwym zbiegiem okoliczności wieczorem zostałem skontaktowany z włascicielem sklepu zoologicznego i w niedzielę rano uszatka miała już gryzonie na śniadanie. Niestety choć nie wyglada żeby byla w złej formie ogólnej (chodzi po klatce i klapie dziobem jak mnie tylko zobaczy), to nie chce jeść sama. Karmię ja pincetą.

Brak komentarzy: