piątek, 29 kwietnia 2011

PODSADZANIE SOWY NA DRZEWO

Wczoraj, gdy myślałem o popołudniowej kawie zadzwonił telefon. Gdy odebrałem usłyszałem głos - Czy pan zajmuje się sowami?- wyjąkałem -tak - wiedząc, że może być ciekawie...

Dzwonił pan policjant z informacją, że mają w radiowozie młoda sowę, która spacerowała na tłocznym deptaku w środku miasta. Miejsce sugerowało pobliskie gniazdo uszatki. Porzuciłem myśli o kawie i wystarczająco pobudzony wskoczyłem do samochodu. Przy komendzie zamknięta w radiowozie, za kratami, siedziała sprawczyni zamieszania. Jeszcze niedorosła, ale już oszałamiająco piękna - Asio otus. Była dość spokojna, jeśli nikt do niej nie zaglądał przez szybę, to spacerowała po "przedziale dla niegrzecznych", a nawet niczym papuga wspinała się po kratce w górę. Natomiast, gdy zauważyła ciekawsko zaglądających przez szybę, rozkładała skrzydła, syczała i kłapała dziobem.

Sowę należało umieścić w pobliżu miejsca urodzenia, czyli na drzewie, najlepiej do zajętego przez uszatki jednego z gawronich gniazd. Akcja, dzięki ludziom dobrej woli, którzy ze skromności nie chcieli zostać tu wymienieni, przebiegła szybko, sprawnie i profesjonalnie. Sowa została umieszczona w swoim rodzinnym gnieździe, zaznaczonym wypluwkami. Po chwili, zupełnie już spokojna zaczęła znów .. chodzić po gałęziach.

Gorące podziękowania dla młodzieży, która zgłosiła fakt, że podlot sowy jest na ziemi, podziękowania dla Panów Policjantów za interwencję i dla wszystkich Ludzi Dobrej Woli, którzy przez skromności nie chcieli zostać wymienieni.

P.S. Dziś rano sowa siedziała na drzewie... sąsiednim.


Tak kończą nierozważne sowy


Jestem duża i groźna


Z powrotem w domu

5 komentarzy:

Dybuk pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Dybuk pisze...

"(...) przez skromność nie chcieli zostać wymienieni."
Zadzwoniliśmy pod 112, pod którym to numerem pan odpowiedział: "zadzwonię do weterynarza" i nic więcej. Tak czekaliśmy około godziny, kiedy nikt się nie zjawił część z nas pojechała do pobliskiej komendy policji a reszta odganiała żuli od nielota. Policjanci z uśmiechem zamknęli młodą sowę w radiowozie.
Wracając zobaczyliśmy zamieszanie pod jednym z drzew, a kiedy chcieliśmy się przekonać, że nasza sówka jest już bezpieczna to nas przegoniono (aby nie stresować sowy)... Na dowód przesyłam link do albumu ze zdjęciami sowy cieszącej się wolnością. Pozdrawiamy bez sztucznej skromności, dumna młodzież z Mazowsza!

Najważniejszy link:
https://picasaweb.google.com/klamiealepieknie/Ciezkowiczki27042011?authkey=Gv1sRgCOD7qovv9N7aIQ#5601668783355937650

"Sowy Włoszczowy" pisze...

Brawo! Ile wiedziałem o Was, tyle napisałem. Chętnie uzupełnię relację. Proszę o imiona czy nicki!
Skromność dotyczyła innej grupy, która zastrzegła sobie, że nie chce być wymieniona, a bez której wsadzenie podlota uszatki na czubek drzewa nie byłby taki prosty...

Zdjęcia z rynku bardzo ładne! Może prześlecie swoją uzupełniającą opowieść o znalezieniu sowy? Byłaby ładna całość.
Proszę nie mieć pretensji o "przegonienie" - zostaliście wzięci za gapiów. Sorry.

Gorzalllka pisze...

Tak naprawdę nie działo się dużo...
Przyjechaliśmy rowerami 14 km z małej miejscowości Ciężkowiczki, na której to koleżanka ma działkę i postanowiliśmy coś przekąsić. Znaleźliśmy się na pięknym rynku, odłożyliśmy zmęczone podróżą rowery i wypatrywaliśmy miejsca gdzie moglibyśmy napełnić nasze głodne brzuchy : ) Nie szło nam to najlepiej, gdy w pewnej chwili coś odwróciło naszą uwagę na drzewie obok którego mieliśmy postój. Na początku nie wiedzieliśmy co to...''coś’’ wspinało się mało zgrabnie na pień drzewa...kiedy już zorientowaliśmy się że owe ''coś’’ to mała sowa, z gracją spadła nam pod nogi, otrząsnęła się i kręcąc swoją śmieszną główką zbadała zaistniałą sytuację.
,, To sowa ! ’’
Pierwszy raz w życiu widzieliśmy prawdziwą sowę : ) Nie mogliśmy się napatrzeć ! Przypadkowo mieliśmy ze sobą aparat, dlatego nasza mała modelka ma całą sesję zdjęciową : )
Kiedy już nacieszyliśmy się widokiem nowo poznanego stworzenia zaczęliśmy myśleć co dalej. W koło biegało pełno psów bez smyczy, a mała biedna sówka nie miała nawet jak uciec. Jak już wiadomo zadzwoniliśmy pod 112, aczkolwiek bez większego rezultatu. Tak więc czekaliśmy aż ktoś kompetentny się zjawi...również bez powodzenia. A nasze brzuchy nadal były głodne ! Nie mogliśmy jej przecież tak zostawić, zwłaszcza że nikt inny nie reagował, a gapiów było pełno. W poszukiwaniu jakiegoś gabinetu weterynaryjnego udało nam się znaleźć tylko Komendę Policji do której to właśnie zgłosiliśmy się z naszym znaleziskiem. Momentalnie na rynku zjawił się radiowóz, i dwóch miłych Panów Policjantów dziękując nam i obiecując, że zajmą się Uszatką : )

Końcówkę historii już znamy z poprzedniego komentarza, gdyż zostaliśmy odgonieni, ale w głębi cieszyliśmy się, że sprawa nie została zaniedbana, no i mogliśmy się do czegoś przydać : )

P.S. Mała ciekawostka : ) Kiedy stałam na straży obok małej uszatki, przyglądając się jak śmiesznie kręci główką, w pewnej chwili zauważyłam, że coś wypluła. Przyjrzałam się uważniej jej wymiotom i zobaczyłam coś bardzo dziwnego, w postaci przypominającej ''kał’’. Przeraziłam się cóż to może być...teraz już wiem, że to normalne u sów i też przy okazji się czegoś nowego nauczyłam : )

krogulec14 pisze...

Taka młoda a już wylądowała w radiowozie policyjnym ;-))
Brawa za świetne akcje! :-)